search

Seks po 60. bez tabu. Rozmowa z psychoseksuolożką

Seksualność nie ma wieku, choć wciąż pokutuje przekonanie, że życie intymne kończy się po pewnym czasie. Tymczasem dojrzała seksualność może być równie satysfakcjonująca i pełna bliskości, jak w młodszych latach – a czasem nawet bardziej. O tym, jak zmienia się intymność po 60. roku życia, jakie są najczęstsze obawy seniorów związane z seksem i jak dbać o swoje potrzeby, rozmawiamy z psycholożką, psychoterapeutką i psychosekuolożką Barbarą Wesołowską-Budką z Psychoklinika Poradnie Zdrowia Psychicznego.

18.03.2025
Autor:
Monika Krzepina
Barbara Wesołowska-Budka
Konsultacja: Barbara Wesołowska-Budka
psychoterapeuta, psycholog, psychoseksuolog
placówka
Placówka: Psychoklinika Poradnie Zdrowia Psychicznego
Seks po 60. bez tabu. Rozmowa z psychoseksuolożką
angle Jakie zmiany seksualne są naturalne po 60. roku życia?
angle W jaki sposób zmniejszenie libido w starszym wieku może wpłynąć na relacje z partnerem?
angle Czy menopauza i andropauza wpływają na jakość życia seksualnego?
angle Czy w starszym wieku można utrzymać aktywne życie seksualne?
angle Jakie problemy seksualne są najczęściej zgłaszane przez osoby po 60. roku życia?
angle Jak dostosować aktywność seksualną do zmieniającego się ciała, aby wciąż było satysfakcjonujące?
angle Czy istnieją pozycje seksualne, które są bardziej komfortowe dla seniorów i mogą zwiększyć przyjemność?
angle Jakie korzyści psychiczne niesie za sobą utrzymywanie aktywności seksualnej w późnym wieku?
angle Jak budować akceptację swojego ciała i rozwijać poczucie atrakcyjności seksualnej w starszym wieku?
angle Jakie techniki komunikacyjne mogą pomóc w otwartej rozmowie o potrzebach seksualnych w starszym wieku?
angle W jakich przypadkach warto szukać pomocy specjalisty w zakresie seksuologii lub psychologii?

Jakie zmiany seksualne są naturalne po 60. roku życia?

Barbara Wesołowska-Budka: Po 60. roku życia seksualność nie znika, ale zmienia się jej dynamika. To, co kiedyś było oczywiste, teraz może wymagać więcej uwagi, ale wcale nie oznacza, że bliskość przestaje być ważna czy satysfakcjonująca. Wręcz przeciwnie – dla wielu osób seks w tym wieku staje się bardziej świadomy i pełniejszy emocjonalnie, bo nie ma już presji, nie ma pośpiechu, jest za to więcej czasu na czułość i przyjemność.

U kobiet często pojawiają się zmiany związane z menopauzą – spadek poziomu estrogenów może wpływać na suchość pochwy czy zmniejszenie libido. Ale to wcale nie znaczy, że seksualność się kończy. Czasem potrzeba trochę więcej stymulacji, trochę więcej czułości, a czasem po prostu dobrej rozmowy o tym, co jest komfortowe i przyjemne.

Mężczyźni też doświadczają zmian. Erekcja może nie być już tak spontaniczna jak kiedyś, ale to nie znaczy, że potrzeba bliskości znika. Często wręcz przeciwnie – mężczyźni w tym wieku mogą odkrywać, że seks to nie tylko sprawność fizyczna, ale też intymność, dotyk, bycie razem bez presji na wynik.

Największą przeszkodą często nie są same zmiany fizyczne, ale przekonania na temat tego, co „wypada" w tym wieku. A prawda jest taka, że dopóki ktoś ma ochotę i czuje się dobrze, dopóty seksualność jest częścią życia – tak jak rozmowa, bliskość czy zwykłe trzymanie się za ręce. Wiek nie odbiera prawa do przyjemności. Ciało się zmienia, to fakt, ale potrzeba czułości i kontaktu zostaje.

W jaki sposób zmniejszenie libido w starszym wieku może wpłynąć na relacje z partnerem?

Barbara Wesołowska-Budka: Wiele osób wpada w pułapkę myślenia, że skoro ochota na seks nie pojawia się tak często jak kiedyś, to znaczy, że coś jest nie tak, że to koniec bliskości.

Czasem jedna strona zaczyna się martwić, że nie jest już atrakcyjna, że partner lub partnerka stracili zainteresowanie. Jeśli nie rozmawiają o tym otwarcie, może pojawić się dystans. Dlatego ważne jest, żeby mówić o tym, co się dzieje – nie jako o problemie, tylko jako o naturalnej zmianie, do której można się dostosować.

Niektórzy odkrywają, że seks wcale nie musi wyglądać tak, jak kiedyś. Może być delikatniejszy, wolniejszy, bardziej skoncentrowany na przyjemności płynącej z dotyku, a nie tylko na akcie seksualnym. Dla wielu par to wręcz moment, w którym zaczynają czerpać z bliskości więcej niż w młodości, bo nie ma presji, nie ma pośpiechu.

Ale żeby tak się stało, trzeba otwarcie o tym mówić. Najgorsze, co można zrobić, to zamknąć się w sobie i myśleć: "To już koniec naszej intymności". To nie koniec, to po prostu inny etap. I jeśli obie strony są gotowe szukać nowych form bliskości, ich relacja może się pogłębić zamiast osłabnąć.

Czy menopauza i andropauza wpływają na jakość życia seksualnego?

Barbara Wesołowska-Budka: Tak, wpływają, ale to nie znaczy, że przekreślają życie seksualne. Raczej zmieniają jego dynamikę.

Menopauza u kobiet oznacza spadek poziomu estrogenów, co może powodować suchość pochwy, większą wrażliwość na ból podczas stosunku, zmiany w libido. Ale to nie znaczy, że przyjemność znika – ciało po prostu potrzebuje trochę więcej uwagi i czasu, żeby się pobudzić. Są lubrykanty, są żele nawilżające, ale przede wszystkim kluczowe jest podejście. Seks po menopauzie nie musi być taki sam jak wcześniej, ale to nie znaczy, że nie może być satysfakcjonujący.

U mężczyzn andropauza przebiega inaczej, bo poziom testosteronu spada stopniowo. Niektórzy zauważają, że potrzebują więcej czasu na osiągnięcie erekcji albo że ich libido nie jest już tak spontaniczne jak kiedyś. To może być trudne, szczególnie jeśli mężczyzna utożsamia swoją seksualność wyłącznie z „działaniem" i nie dopuszcza myśli, że bliskość może wyglądać inaczej niż w młodości.

Największym wyzwaniem w tym wszystkim jest często nie sama fizjologia, ale psychika. Bo jeśli ktoś myśli: "To już koniec mojego życia seksualnego", to faktycznie przestaje szukać sposobów na bliskość. A prawda jest taka, że seks po 50., 60., a nawet 70. roku życia może być bardziej świadomy, spokojniejszy, oparty na czułości i większym skupieniu na odczuciach.

To, co naprawdę wpływa na jakość życia seksualnego, to nastawienie. Jeśli para rozmawia, szuka rozwiązań i jest otwarta na zmiany, to te naturalne procesy nie muszą oznaczać końca przyjemności – mogą po prostu otworzyć nowy etap w ich bliskości.

Czy w starszym wieku można utrzymać aktywne życie seksualne?

Barbara Wesołowska-Budka: Oczywiście, że można, ale aktywne życie seksualne w starszym wieku nie zawsze wygląda tak samo jak wcześniej. To nie jest kwestia tego, czy ktoś „może", tylko bardziej tego, czy chce i czy jest otwarty na zmiany. Bo ciało się zmienia – to fakt. Ale jeśli podejdzie się do tego z akceptacją, można nadal cieszyć się intymnością.

Ludzie myślą, że seks musi wyglądać dokładnie tak jak w młodości. Że spontaniczny, szybki, zawsze taki sam. A to właśnie otwartość na inne sposoby bliskości sprawia, że seks może trwać całe życie.

Czasem to oznacza dłuższą grę wstępną, czasem większe skupienie na dotyku, pocałunkach, a czasem zwyczajnie inne formy intymności, które dają przyjemność, ale niekoniecznie muszą prowadzić do stosunku.

Jeśli więc ktoś chce utrzymać aktywne życie seksualne, to nie tyle kwestia „czy się da", tylko czy jest gotowy na to, żeby pozwolić sobie na inny rodzaj bliskości. Bo ta potrzeba nie znika, zmienia się tylko sposób jej przeżywania.

Jakie problemy seksualne są najczęściej zgłaszane przez osoby po 60. roku życia?

Barbara Wesołowska-Budka: To nie jest jedna konkretna rzecz, ale raczej cały zestaw trudności, które mogą się pojawiać – i które często wcale nie wynikają tylko ze starzenia się organizmu, ale z tego, jak ludzie podchodzą do zmian.

Kobiety najczęściej przychodzą z tematem bólu podczas stosunku. Mówią: „Kiedyś było inaczej, teraz czuję dyskomfort, nie wiem, czy coś ze mną nie tak". To efekt spadku estrogenów – śluzówka pochwy jest cieńsza, mniej elastyczna, nawilżenie jest słabsze. Ale to nie znaczy, że seks musi być bolesny! Często wystarczy trochę dłuższa gra wstępna, lubrykanty, a czasem po prostu rozmowa z partnerem o tym, co sprawia przyjemność, a co nie.

Mężczyźni przede wszystkim mają trudności z erekcją. „Niby mam ochotę, ale ciało nie reaguje jak kiedyś", „Boje się, że się nie uda". To nie jest łatwe – zwłaszcza, jeśli przez całe życie seksualność była utożsamiana ze sprawnością.

Erekcja może nie być tak szybka, może potrzebować więcej stymulacji – i to jest w porządku. Problem często zaczyna się wtedy, gdy mężczyzna zaczyna unikać bliskości ze strachu przed porażką. A przecież seks to nie tylko penetracja. Czułość, dotyk, inne formy przyjemności – jeśli jest otwartość, to nie ma „porażek".

I tu dochodzimy do tematu, który łączy wszystkich – poczucie atrakcyjności. To chyba najtrudniejsza rzecz, z jaką przychodzą ludzie po 60. roku życia. „Czy moje ciało nadal może podobać się komuś?", „Czy mój partner/partnerka nadal mnie pożąda?" – te pytania padają często. Bo tak, ciało się zmienia. Ale jeśli ktoś czuje się akceptowany i kochany, to seksualność nie znika, tylko przybiera inny kształt.

Największym problemem często nie jest biologia, tylko przekonanie, że „seks już nie jest dla mnie". Jeśli ktoś w to uwierzy, to faktycznie może się zamknąć na bliskość. Ale jeśli podejdzie do tego inaczej – z ciekawością, z otwartością – to okazuje się, że seks po 60. może być równie satysfakcjonujący, a czasem nawet głębszy i bardziej świadomy niż wcześniej.

Jak dostosować aktywność seksualną do zmieniającego się ciała, aby wciąż było satysfakcjonujące?

Barbara Wesołowska-Budka: Najważniejsze to przestać traktować seks jako coś, co „powinno wyglądać tak jak kiedyś". Bo ciało się zmienia – i to jest normalne. To, co działało 20 czy 30 lat temu, teraz może wymagać innego podejścia, ale to wcale nie znaczy, że ma być gorzej.

Pierwsza rzecz to tempo. Młodsze ciało reaguje szybko – wystarczy chwila i wszystko działa. Po 60. roku życia proces pobudzenia może być wolniejszy, ale to nie jest wada, tylko zmiana. Seks, który nie musi być „na już", pozwala bardziej skupić się na tym, co sprawia przyjemność. Jeśli gra wstępna trwa dłużej, to nie dlatego, że coś „nie działa", tylko dlatego, że ciało potrzebuje więcej czasu – a to może budować większą bliskość i zaangażowanie.

Druga rzecz to komunikacja. Wiele osób przez lata nie mówiło otwarcie o tym, czego potrzebuje w seksie. Po 60. roku życia to już nie czas na domysły. Jeśli coś boli, jest niewygodne albo po prostu przestało być przyjemne, warto o tym powiedzieć. Tak samo jak o tym, co sprawia przyjemność, nawet jeśli kiedyś tego nie próbowało się w łóżku.

Trzecia kwestia to elastyczność – dosłownie i w przenośni. Ciało może wymagać innej pozycji, bo kolana już nie te, bo biodra są mniej ruchome, bo coś zaczyna boleć.

Czasem zmiana kąta, podparcie poduszką, inne ułożenie ciała może sprawić, że seks stanie się bardziej komfortowy. A jeśli coś przestało być możliwe, to warto poszukać innych form bliskości – pieszczoty, dotyk, masaż, które mogą być równie satysfakcjonujące jak sam stosunek.

Warto też pamiętać o pomocach, które są dostępne – lubrykanty, kremy nawilżające, terapia hormonalna (jeśli ktoś jej potrzebuje) czy nawet gadżety erotyczne, które mogą urozmaicić życie intymne. Nie ma w tym nic wstydliwego – to po prostu narzędzia, które pomagają czerpać przyjemność w sposób dostosowany do ciała, które nie jest już dwudziestoletnie.

Czy istnieją pozycje seksualne, które są bardziej komfortowe dla seniorów i mogą zwiększyć przyjemność?

Barbara Wesołowska-Budka: Tak, i warto o tym mówić, bo ciało po 60. roku życia nie ma już tej samej elastyczności i sprawności, co kiedyś. To naturalne, że pewne pozycje mogą być mniej wygodne, ale to nie znaczy, że trzeba rezygnować z seksu. Wystarczy dostosować sposób, w jaki się kochamy, do tego, co w danym momencie jest komfortowe.

Jedną z najlepszych opcji jest pozycja na łyżeczkę, czyli oboje partnerzy leżą na boku, zwróceni w tę samą stronę. To pozycja, która nie obciąża stawów, pozwala na bliski kontakt i daje możliwość powolnego, spokojnego rytmu. Jest dobra dla osób, które mają problemy z biodrami, plecami lub kolanami.

Kolejna wygodna pozycja to pozycja misjonarska z poduszką pod biodrami partnerki. Jeśli kobieta ma mniejsze nawilżenie pochwy lub odczuwa dyskomfort, delikatne uniesienie bioder sprawia, że kąt penetracji staje się bardziej komfortowy. Dodatkowo można kontrolować intensywność i tempo ruchów, co jest szczególnie ważne, jeśli ciało wymaga więcej delikatności.

Dla mężczyzn, którzy doświadczają trudności z erekcją lub wolniejszej reakcji na pobudzenie, świetną opcją jest pozycja, w której to kobieta jest na górze. Może to być klasyczna pozycja „na jeźdźca" lub bardziej statyczna wersja, w której kobieta siedzi na partnerze w pozycji półleżącej. Dzięki temu mężczyzna nie musi angażować tylu mięśni, a partnerka może kontrolować tempo i głębokość penetracji.

Jeśli któraś z tych pozycji nadal jest trudna do utrzymania przez dłuższy czas, warto użyć poduszek jako podparcia – pod plecy, kolana czy biodra. Często niewielkie zmiany w kącie ułożenia ciała robią ogromną różnicę w komforcie.

Najważniejsze to szukać tego, co sprawia przyjemność, a nie na siłę trzymać się tego, co kiedyś działało. Seks po 60. roku życia nie musi być sportowym wyzwaniem – ma być czuły, komfortowy i dawać satysfakcję w taki sposób, który pasuje do aktualnych możliwości ciała. Jeśli coś jest niewygodne, zawsze można spróbować inaczej.

Jakie korzyści psychiczne niesie za sobą utrzymywanie aktywności seksualnej w późnym wieku?

Barbara Wesołowska-Budka: Pierwsza i najważniejsza rzecz – seks poprawia nastrój. Zbliżenie powoduje wydzielanie endorfin, czyli naturalnych hormonów szczęścia. Dzięki temu obniża się poziom stresu, łatwiej jest się odprężyć, a codzienne trudności wydają się mniej przytłaczające. To ważne szczególnie dla osób, które na emeryturze czują się mniej potrzebne albo mają mniej bodźców zewnętrznych – bliskość pomaga w utrzymaniu emocjonalnej równowagi.

Druga sprawa – seks wzmacnia relacje. W długotrwałych związkach łatwo popaść w rutynę, a jeśli do tego dochodzi zmniejszona aktywność seksualna, pojawia się dystans. Zdarza się, że pary z wiekiem zaczynają traktować się bardziej jak współlokatorzy niż partnerzy. Intymność pomaga temu zapobiec – nie chodzi o to, żeby współżycie było tak częste jak w młodości, ale żeby kontakt fizyczny – dotyk, czułość, bliskość – był nadal obecny w relacji.

Po trzecie, seks wpływa na poczucie własnej wartości. Dla wielu osób późniejszy wiek oznacza konfrontację z przemijaniem, zmianą wyglądu, innym postrzeganiem siebie. Utrzymywanie aktywności seksualnej sprawia, że człowiek nadal czuje się atrakcyjny, pożądany, zauważony. A to działa na psychikę lepiej niż niejeden zabieg odmładzający.

I jeszcze jedno – seks daje energię. Może brzmieć paradoksalnie, bo niektórzy myślą, że z wiekiem seks „męczy" bardziej niż kiedyś. Ale jeśli ktoś dba o swoją intymność, to często ma więcej energii na co dzień, bo seksualność jest związana z ogólnym dobrostanem organizmu. Regularna aktywność seksualna może pomóc w lepszym śnie, w zmniejszeniu napięcia i w tym, żeby człowiek czuł się bardziej żywy – nie tylko w sferze intymnej, ale w ogóle w życiu.

Jak budować akceptację swojego ciała i rozwijać poczucie atrakcyjności seksualnej w starszym wieku?

Barbara Wesołowska-Budka: To jedno z najważniejszych pytań, bo wiele osób po 60. roku życia nie rezygnuje z seksu dlatego, że nie ma ochoty, tylko dlatego, że zaczynają czuć się „za starzy", „nieatrakcyjni", „niepasujący już do tego świata". Ciało się zmienia – to fakt. Ale to nie znaczy, że przestaje być warte uwagi, dotyku i przyjemności.

Pierwsza rzecz to zmiana sposobu myślenia o sobie. Przez lata ludzie słyszą, że atrakcyjność = młodość. Że tylko jędrne ciało, gładka skóra i pełna sprawność fizyczna gwarantują satysfakcjonujące życie seksualne. A przecież to bzdura. Pociągający jest nie tylko wygląd, ale sposób, w jaki człowiek czuje się w swoim ciele. Jeśli ktoś myśli: „Jestem za stary/stara na seks", to faktycznie zaczyna unikać bliskości. Jeśli zamiast tego skupi się na tym, co wciąż w sobie lubi – na dotyku, na emocjach, na tym, jak ciało reaguje na przyjemność – to zaczyna zauważać, że seksualność nadal w nim żyje.

Po drugie, warto dbać o ciało, ale nie z obsesją odmładzania się, tylko po to, by czuć się w nim dobrze. To nie musi być wielka zmiana – czasem wystarczy bardziej świadome dbanie o skórę, masaże, aktywność fizyczna, która sprawia przyjemność, a nie tylko jest „walką z czasem". Ciało po 60. może wyglądać inaczej niż w młodości, ale nadal może być źródłem ogromnej satysfakcji – i dla samej osoby, i dla partnera.

Trzecia rzecz – rozmowa z partnerem. Wiele osób nie mówi o tym, co czują, i zamiast szukać nowych sposobów na bliskość, po prostu się wycofuje. Kobieta, która myśli: „Mam zmarszczki, moje piersi już nie są takie same", może zamykać się na dotyk, nie dlatego, że go nie chce, tylko dlatego, że boi się, że nie jest już atrakcyjna. Mężczyzna, który obawia się, że jego sprawność już nie jest taka jak kiedyś, może unikać zbliżeń, bo nie chce „zawodzić". A przecież partner/partnerka często w ogóle nie widzi tych „problemów" tak, jak widzi je dana osoba. Często wystarczy powiedzieć wprost, co się czuje i czego się obawia, żeby okazało się, że druga strona widzi nas zupełnie inaczej – i że to, co wydawało się przeszkodą, wcale nią nie jest.

No i wreszcie – eksplorowanie siebie na nowo. W młodości człowiek często uczy się swojej seksualności na zasadzie prób i błędów, ale potem przez lata działa już „z automatu". A po 60. może się okazać, że to idealny moment, by sprawdzić, co teraz sprawia przyjemność, na co ciało reaguje, co można w sobie odkryć. Czasem to oznacza wolniejszy seks, czasem inny rodzaj dotyku, czasem zupełnie nowe rzeczy, które kiedyś wydawały się „nie dla mnie".

Poczucie atrakcyjności nie wynika z tego, jak człowiek wygląda, tylko z tego, jak się czuje ze sobą i swoim ciałem. Jeśli ktoś sam wierzy, że nadal ma prawo do przyjemności i bliskości, to ten sposób myślenia udziela się też drugiej stronie. I wtedy seks przestaje być czymś, do czego trzeba się zmuszać albo z czego trzeba rezygnować – staje się czymś naturalnym, czymś, co wciąż daje radość.

Jakie techniki komunikacyjne mogą pomóc w otwartej rozmowie o potrzebach seksualnych w starszym wieku?

Barbara Wesołowska-Budka: Rozmowa o seksie bywa trudna w każdym wieku, ale po 60. roku życia nabiera jeszcze większego znaczenia. Ciało się zmienia, potrzeby się zmieniają, a wiele osób nigdy nie nauczyło się otwarcie mówić o intymności – bo „nie wypadało", „nie było potrzeby", „bo to się po prostu działo". A jednak dobra komunikacja to często klucz do tego, żeby życie seksualne nadal dawało satysfakcję i nie zamieniło się w temat tabu.

Pierwsza i najważniejsza zasada to mówienie o swoich potrzebach w sposób spokojny, bez wstydu i bez oskarżeń. Zamiast: „Ty już mnie nie chcesz", lepiej powiedzieć: „Brakuje mi twojego dotyku, chciałabym, żebyśmy częściej byli blisko". Zamiast: „Już ci nie staje", można powiedzieć: „Może spróbujemy innego sposobu, żeby było nam przyjemnie?". Wiele osób unika tych rozmów, bo boi się reakcji drugiej strony – ale jeśli zaczniemy od czułości, a nie od krytyki, to dużo łatwiej będzie znaleźć wspólne rozwiązania.

Po drugie, szczerość, ale z wyczuciem. Nie chodzi o to, żeby brutalnie mówić wszystko, co przyjdzie do głowy, ale o to, żeby nie zamiatać trudnych tematów pod dywan. Jeśli kobieta odczuwa ból podczas stosunku, ale nie mówi o tym, bo „nie chce sprawić przykrości partnerowi", to w efekcie zaczyna unikać seksu, co buduje jeszcze większy dystans. Jeśli mężczyzna martwi się, że jego erekcja nie jest już taka jak kiedyś, ale udaje, że wszystko jest w porządku, to może zacząć odsuwać się emocjonalnie. A wystarczy powiedzieć: „Zauważyłam, że seks trochę się zmienił, może spróbujemy czegoś nowego?" albo „Czasem potrzebuję więcej czasu, żeby się pobudzić, ale to nie znaczy, że nie mam ochoty na bliskość".

Kolejna sprawa to mówienie w pierwszej osobie. Zamiast „Ty nigdy nie masz ochoty", lepiej: „Ja czuję, że ostatnio brakuje mi tej bliskości". To zmienia ton rozmowy – druga strona nie czuje się atakowana, tylko zaproszona do wspólnego poszukiwania rozwiązań.

Bardzo ważne jest też znalezienie dobrego momentu na rozmowę. Seks to temat delikatny, więc jeśli ktoś zaczyna rozmowę w środku kłótni albo tuż po nieudanej próbie zbliżenia, to jest duża szansa, że zamiast otwartości pojawi się obrona i zamknięcie. Najlepiej mówić o tym wtedy, gdy jest spokój, kiedy partnerzy czują się blisko i mają przestrzeń na rozmowę bez napięcia.

Nie można też zapominać o języku ciała – czasem słowa nie są najważniejsze, ale dotyk, spojrzenie, sposób, w jaki partnerzy się do siebie odnoszą. Jeśli ktoś nie czuje się gotowy na rozmowę wprost, można zacząć od prostych gestów – częstsze przytulenie, dotyk, pokazanie, że bliskość jest nadal ważna. Czasem to otwiera więcej niż tysiąc słów.

I w końcu – poczucie humoru. Seks w późniejszym wieku może być inny, może czasem wymagać więcej prób i błędów, może prowadzić do sytuacji, które kiedyś by zawstydzały. Ale jeśli partnerzy potrafią się śmiać, jeśli podchodzą do tego z luzem i akceptacją, to rozmowy o seksie stają się łatwiejsze, a sama bliskość – dużo bardziej naturalna.

W jakich przypadkach warto szukać pomocy specjalisty w zakresie seksuologii lub psychologii?

Barbara Wesołowska-Budka: Nie każda zmiana w seksualności po 60. roku życia oznacza problem wymagający interwencji specjalisty. Wiele rzeczy można przepracować w relacji – przez rozmowę, eksperymentowanie, dostosowanie się do zmian w ciele. Ale są sytuacje, w których warto poszukać wsparcia seksuologa, psychoterapeuty albo lekarza.

Pierwsza sprawa – ból i dyskomfort podczas seksu. Wiele kobiet po menopauzie doświadcza suchości pochwy, co może powodować ból przy stosunku. Część osób myśli, że „tak już musi być" i zamiast szukać pomocy, zaczyna unikać bliskości. A przecież można to złagodzić – są lubrykanty, terapia estrogenowa, odpowiednie ćwiczenia. Jeśli ból nie mija, warto skonsultować się z ginekologiem lub seksuologiem, bo czasem wystarczy niewielka zmiana, żeby znów czerpać radość z seksu.

Druga kwestia – trudności z erekcją, które budzą frustrację i stres. U mężczyzn po 60. roku życia zmiany w zdolności do osiągnięcia wzwodu są naturalne, ale jeśli ktoś zaczyna unikać seksu, bo boi się, że „nie stanie na wysokości zadania", to warto poszukać wsparcia. Czasem problem jest czysto fizyczny – może wynikać z cukrzycy, nadciśnienia, skutków ubocznych leków. A czasem to lęk przed porażką powoduje, że wzwód nie pojawia się właśnie wtedy, gdy najbardziej jest oczekiwany. W obu przypadkach warto skonsultować się z lekarzem lub terapeutą, żeby znaleźć najlepsze rozwiązanie.

Kolejna sytuacja – spadek libido, który prowadzi do konfliktów w związku. Jeśli jedna strona nadal chce być aktywna seksualnie, a druga całkowicie straciła ochotę, to może pojawić się frustracja, poczucie odrzucenia i napięcia w relacji. Jeśli rozmowa w parze nie przynosi rozwiązania, to seksuolog albo terapeuta może pomóc znaleźć kompromis – takie formy bliskości, które będą satysfakcjonujące dla obojga.

Czasem problemem nie są kwestie fizyczne, ale trudności emocjonalne. Jeśli ktoś czuje się nieatrakcyjny, wstydzi się swojego ciała, ma przekonanie, że „seks już nie jest dla niego", to może zupełnie zamknąć się na intymność. Wtedy psychoterapia pomaga przepracować te obawy i zmienić sposób patrzenia na własne ciało i potrzeby.

No i na koniec – sytuacje, w których seks stał się źródłem stresu, a nie przyjemności. Jeśli ktoś zaczyna myśleć: „To dla mnie bardziej obowiązek niż radość", „Zawsze było dobrze, a teraz nie wiem, co się dzieje", to warto poszukać pomocy. Seksuolog czy terapeuta nie jest od tego, żeby „naprawić" kogoś, tylko żeby pomóc zrozumieć, co się dzieje i znaleźć drogę do większej satysfakcji.

Ważne jest jedno – szukanie wsparcia to nie oznaka porażki, tylko dbałości o siebie i relację. Tak samo, jak idziemy do lekarza, gdy coś nas boli, tak samo możemy skorzystać z pomocy, jeśli coś niepokoi nas w sferze intymnej. Seksualność nie kończy się wraz z metryką, ale czasem wymaga nowych rozwiązań – i właśnie w tym może pomóc specjalista.

Barbara Wesołowska-Budka - psycholożka, psychoterapeutka, psychoseksuolożka

Twoja opinia jest dla nas ważna - oceń artykuł:
Średnia ocena artykułu: 5,0 / 5
star star star star star
Średnia ocena artykułu: 5,0 / 5